Na oddziale między niebem i ziemią młoda kobieta.

Zamiast sukienki na ślub, na sylwestra wybiera perukę.

W sali telewizor, reklama za reklamą nowa szminka, krem na zmarszczki.

Potem serial, wenezuelski z laskami tak pięknymi, że najładniejsza wersja mnie

(kiedyś się zdarzyło, nie uwierzycie: stała nade mną makijażystka, fryzjer: akcja reanimacja tego, co naturze nie wyszło.

a i tak wymięka w przedbiegach.

Patrzymy na siebie. I na szkło. Oczy z minuty na minutę coraz bardziej się szklą.

„To jakieś piekło!” – mówi w końcu, młoda kobieta z peruką.

„Co ten świat w nas pompuje? Tak wiele dni zmarnowałam patrząc na siebie w lustrze, wymieniając tego, czego w sobie nie lubię. Tu za dużo, tu za mało.

A dziś bym wszystko oddała, by bez makijażu, w letniej sukience biegać z psem i z moim za dużym tyłkiem.”

Przyglądam się.

– nie jest zły – mówię – jeszcze zatańczymy latino rytmy. A na dużym tyłku znacznie lepiej się siedzi, niż na kościstym. Wiem coś o tym!

„Tak bardzo nie rozumiem siebie. Nie kocham. Nic już nie wiem. Nie wiem kim jestem. Po co się urodziłam skoro zaraz przyjdzie mi umierać. Nic nie osiągnęłam.”

– Słuchaj, mam czas. Trzeba zrobić porządek w szafie Twojego serca. Jest tam sporo zatęchłych, starych, nieużywanych „ciuchów”. Zalegają jeszcze od dzieciństwa. To przez to trudno oddychać.

Będziemy je oglądać. To boli. Jak wkłucia, nudności po chemii, rana po operacji. Ale tak trzeba. By wiedzieć jakie lekarstwo zastosować. By się mogło wreszcie zagoić.

Niektóre „ciuchy” będzie trzeba wyprać, wyczyścić, zacerować, a inne bez wahania wyrzucić.

Zrobimy różne stosy: zalega strach, żal, brak przebaczenia, rany wyrządzane innym i Tobie zadane, wstyd.

„Oooo, cała kupa wstydu… Zaczęło się, kiedy mój tato przy znajomych powiedział, że jestem chyba podrzucona. W żartach, po latach to wiem, ale ile ja nocy nie spałam, jak bardzo płakałam…”

– Tylko Bóg to wie.

„Ja w Niego nie wierzę. Bo jeśli jest… to okrutny, zgotował mi niezłe piekło…”

Szafa z minuty na minutę opróżniała się. Za ciasne sukienki wylatywały na szpitalny korytarz.

Boże, tylko Ty umiesz wypędzać strachy, Miłością leczyć wszystkie rany.

My Ciebie nie znamy.

Ale gdy w szafie serca robi się coraz luźniej, w oczach i tej dziewczyny te same łzy, ale zupełnie inne.

Powiedziała na koniec:

„Raczystko się nie zmniejszyło, pewnie umrę. Czuję to. Wycięli co mieli, a przerzutów więcej niż zdrowych tkanek.

Ale nigdy nie było mi tak lekko. Jakby ktoś zrzucił ze mnie kajdany.

Moja historia ta sama, ale jakby skończyło się piekło.

Może cały ten Bóg to Ktoś zupełnie inny niż myślałam?”

– O tak. Sporo rzeczy nam Go przysłania.

Wieczór nadchodził. Słońce przybliżyło się do okna.

A my włączyłyśmy kubańską muzę i zatańczyłyśmy na Twoją cześć… Ale jak!

Gdyby ktoś to widział!

Nasze tyłki pierwszy raz w życiu nie za duże, nie za małe
ale akurat!

Nigdy nie byłyśmy takie piękne.

– mam do Ciebie ostatnią prośbę.

Jak będziesz tam pierwsza, zatańcz z nim nasz układ, zaraz po tym jak Go spotkasz.

On jest Rycerzem – chwyci Cię za rękę i odprowadzi w lepsze miejsce.